Robert Bogdański Robert Bogdański
3979
BLOG

Kaczyński proponuje najlepszą ze złych opcji ustroju sądów

Robert Bogdański Robert Bogdański Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 235

W kwestii sądów mamy trzy opcje: wszystkie złe. Ponieważ jednak natura nie znosi próżni, którąś należy wybrać. Kaczyński proponuje taką, która jest zła stosunkowo najmniej.

Pierwszą z opcji widzimy w działaniu. To rządy korporacji prawniczej. Ćwierć wieku temu szlachetny prof. Strzembosz przekonywał, że środowiska prawnicze dokonają samooczyszczenia, ale wyszło to, co wyszło. Stan ten można określić raczej mianem samoumocnienia. Korporacja nie jest odpowiedzialna za swoje decyzje przed nikim. Mam nadzieję, że pamiętacie Państwo „pomroczność jasną”? Wymyśliła to obrona, ale przyklepał sędzia. Dlaczego? Bo wypadek spowodował syn prezydenta. Więc w kwestii niezależności sądów pod rządami korporacji poprzestańmy na tym jednym przykładzie.

Czy mamy jakąkolwiek nadzieję/możliwość (niepotrzebne skreślić), aby liczyć na zmianę obecnego stanu sądownictwa w obecnej strukturze podległości? Brutalna odpowiedź brzmi – nie.

Drugą z opcji proponuje Kukiz. To poddanie sędziów pod werdykt demokratycznego wyboru. Kuszące, ale nieco zbyt amerykańskie. Do tego trzeba tkanki społecznej podobnej do amerykańskiej. Nie oszukujmy się – nie mamy jej. Trzeba ją tworzyć, pracować nad nią. Ale nie udawać, że ona jest. Wystarczy popatrzeć na patologie w lokalnych samorządach, w których po wprowadzeniu bezpośrednich wyborów burmistrzów i wójtów rozsiedli się wygodnie ludzie potrafiący znakomicie zamydlić oczy wyborcom.

Czy dodawać do tego jeszcze sędziów? I stanąć przed realnym niebezpieczeństwem opanowania sporych połaci kraju przez demokratycznie wybrane polityczno-sędziowskie sitwy? Brr…

Wreszcie opcja trzecia, którą proponuje Kaczyński. Rządy ministra sprawiedliwości. Zła, bo polityczna. Ale czy niedemokratyczna? Wbrew pozorom jest to najbardziej demokratyczna możliwość z wszystkich trzech tu przedstawionych. Bo minister jest realnie odpowiedzialny za podejmowane przez siebie decyzje, a opozycyjne media, które będą mu jeszcze intensywniej niż do tej pory patrzyły na ręce, już się postarają, aby wytknąć najmniejszy choćby błąd.

Zdajmy sobie bowiem sprawę, a najlepiej by było, gdyby zdał sobie z tego Zbigniew Ziobro, że działanie sądów po tak gwałtownej reformie będzie realną kwestią wyborczą. Tu błędy mogą skutkować utratą wielu punktów, bo wyborcy, choć wkurzeni na rządy sędziowskiej korporacji, nie będą mieli ochoty żyrować ręcznego sterowania wymiarem sprawiedliwości.

Więc z wahaniem i obawą, pełen niepokoju, jak potoczą się sprawy, deklarując zwracanie bacznej uwagi na doniesienia o ewentualnych nieprawidłowościach w nowym ustroju sądów, daję jednak swoją kreskę za reformą. Społeczeństwo czekało ćwierć wieku na spełnienie zapowiedzi prof. Strzembosza. Chyba już wystarczy, prawda?

Nie lubię stadności myślenia, więc będę przebywał raz po jednej, raz po drugiej stronie barykady.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo