Robert Bogdański Robert Bogdański
845
BLOG

Imagine The Circle

Robert Bogdański Robert Bogdański Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Nie jest to film wybitny, ja go obejrzałem z solidnym opóźnieniem, więc się nie narzucam, ale wydaje mi się, że kilka zdań na jego temat warto powiedzieć…

Są w tym filmie dwie piękne i wiele mówiące sceny. Pierwsza dzieje się krótko po tym, jak bohaterka (niezapomniana Hermiona z serii o Harrym Potterze) dostaje robotę w technologicznej korpo (ni to Fejs, ni to Gugiel, coś jakby w podobie, taka krzyżówka powstała w nieodległej przyszłości) i po  tygodniu opętańczej pracy zostaje nawiedzona przez dwoje Świadków Korporacji. Nie mogę ich inaczej nazwać, bo skojarzenia narzuca się samo: te same obłudne uśmieszki, te same tanie i wyuczone chwyty, i ten sam cel: pełne podporządkowanie świeżego mięsa, sprawienie, że ono samo wtłoczy się w tryby dyscypliny i pokocha bezgranicznie Wielkiego Brata (którego gra Tom Hanks – najsympatyczniejszy brodacz pod słońcem, ciepły misio, jowialny i pełen miłości do kosmosu).

Dziewczyna jest w korporacji zbyt krótko, aby się przeciwstawić. Za bardzo lubi nowe życie, nowe pieniądze i nową pozycję. Oddaje swoje życie i swoją prywatność bez protestu, choć z widocznym wahaniem. Świadkowie odchodzą z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, a jednocześnie z pewnym znudzeniem. W końcu ona nie jest pierwsza, ani ostatnia. Wszystkie się podporządkowują…

A druga scena dzieje się w czasie zebrania szefostwa korpo, gdy bohaterka przedstawia rewolucyjny w jej pojęciu pomysł, aby zmusić wszystkich obywateli do głosowania, które odbywałoby się przez Internet, za pośrednictwem profilu na serwisie korpo, którego posiadanie byłoby rzecz jasna także obowiązkowe. Dziewczyna cudownie odegrała tu postać, którą można by określić jako Pierwszą-Naiwną-Pełną-Dobrej-Woli-Działaczkę-Na-Rzecz-Szczęścia-Ludzkości. Jest tak całkowicie przekonana, że wszelkie racje stoją po jej stronie, ba!, że wszyscy, którzy się jej przeciwstawiają są przeciwni Szczęściu Powszechnemu właśnie, a jednocześnie tak zamknięta na wątpliwości i pozbawiona elementarnej wiedzy o sprawie, w jakiej się wypowiada, że ręce widza same składają się do oklasków. Kto z Czytelników nie widział na żywo takiej postaci, niech pierwszy rzuci kamieniem, albo niechaj żałuje…

I właściwie dla tych dwóch scen warto posiedzieć w kinie przez półtorej godziny, choć oczywiście lepiej byłoby, gdyby producenci wyjęli je z filmu i opatrzywszy stosownym komentarzem udostępnili w Internecie…

Chociaż nie, jest coś jeszcze: tak zwany całokształt. To  jest film pokazujący świat zbudowany według „Imagine” Lennona: „Nothing to kill or die for, and no religion too”.  To jest film, w którym nie istnieje nawet cień duchowości. W którym bohaterowie nie wiedzą, czego nie posiadają. Są nieszczęśliwi nie mając pojęcia, jak wyjść z pułapki. Akceptują logikę działania korporacji. Nie akceptują jedynie tego, że czyni ona to dla zysku.

Zapewne stąd bierze się nieprawdopodobne zakończenie: bohaterka po prostu ujawnia hipokryzję i chciwość złych ludzi (biedny Hanks!), którzy chcieli wykorzystać Nowy Wspaniały Świat do własnych celów, przegania ich i sama staje na czele korpo, które pod nowym kierownictwem może spokojnie dalej gwałcić prywatność milionów ludzi, bo przecież już nie dla własnej korzyści…

Dobre zakończenie: obóz koncentracyjny zyskuje nowego, łagodnego i nowoczesnego administratora (a przy tym kobietę!) i może kontynuować swoją pełną humanizmu misję polegającą na tym, aby wszyscy byli uśmiechnięci i szczęśliwi. A Świadkowie Korporacji pod nowymi rządami zapewne mają się znakomicie i czynią to, co przecież trzeba czynić, czyż nie?

„Imagine all the people…”



Nie lubię stadności myślenia, więc będę przebywał raz po jednej, raz po drugiej stronie barykady.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura