Robert Bogdański Robert Bogdański
4541
BLOG

Dlaczego nie pójdę na demonstrację 13. grudnia?

Robert Bogdański Robert Bogdański Polityka Obserwuj notkę 117

Mimo, że jestem bardzo zaniepokojony skalą wyborczych nieprawidłowości i polityczno- medialną akcją mającą na celu zatuszowanie i rozmycie całej sprawy?

Z powodu jednego sondażu. Jego publikacja zaważyła moim zdaniem na strategii obozu, który na użytek tego tekstu nazwę „obozem starego porządku” i postawiła w trudnej sytuacji rodzący się obóz, który w pewnym momencie można było określić mianem „obozu obrony porządku demokratycznego”, który nie wykazał się dostatecznym refleksem, nie zdołał dobrze zareagować i wypadł z gry zanim do niej wszedł.

Chodzi rzecz jasna o opublikowany przez „Rzeczpospolitą” sondaż, który pokazał, że ok. 30% badanych wierzy w możliwość sfałszowania wyborów, a ok. 60% w to nie wierzy. Wyobrażam sobie, że w chwili ujawnienia tego badania sztabowcy w Pałacu Prezydenckim odetchnęli z ulgą i zabrali się raźno do pracy. Podział ten bowiem jest dość wiernym odzwierciedleniem podziału na wyborców PiS i całą resztę. Wystarczyło tylko sprowadzić spór do rangi sporu partyjnego, co bardzo sprawnie w ciągu kilku dni uczyniono, aby dalej już spać spokojnie.

Pomógł w tym oczywiście sam szef PiS, zupełnie niepotrzebnie szermując słowem „fałszerstwo” i dając wywiad do „Wprost”, w którym wybito na pierwszy plan jego wezwanie do demonstracji. Demonstracja ta będzie oczywiście demonstracją partyjną, a nawet jeżeli organizatorzy podejmą jakieś kroki, aby tak nie było, to już media zadbają o to, aby nikt się o tym nie dowiedział. Pozamiatane. Drugi Smoleńsk. Przekonywanie przekonanych.

Tymczasem przez krótką chwilę istniała szansa, aby linię sporu zarysować inaczej: na tych, którzy pragną uczciwości w życiu publicznym i bronią demokracji oraz na tych, którzy się temu przeciwstawiają i – być może powodowani dobrymi pobudkami – petryfikują układ, w którym możliwe są wyborcze machlojki. Taki przekaz mógł mieć charakter uniwersalny i niepartyjny, po prostu prodemokratyczny.

Z takim przekazem można było trafić nie tylko do tych, którzy są a priori przekonani, że obecna władza jest nieuczciwa i nie potrzeba im na to żadnych dodatkowych dowodów, tylko także do tych, którzy sądzą inaczej, ale zostali poważnie wzburzeni tym, co działo się wokół wyborów. Wymagało to jednak ważenia słów i skoncentrowania się na faktach. Na przykład systematycznego udostępniania relacji dotyczących nieprawidłowości i tworzenia z nich czegoś w rodzaju „białej księgi”, zapewne internetowej.

Zamiast tego mamy wołanie o „fałszerstwie” i demonstracje uliczne. Taki zestaw gwarantuje, że odsetek osób przekonanych o tym, że z wyborami stało się coś złego, może już tylko maleć. Bo do nieprzekonanych nie da się dotrzeć przy pomocy emocji, a w każdym razie nie takich emocji. Tu muszą przemówić fakty. Fakty podane spokojnie, bez zacietrzewienia.

Szansa stworzenia szerokiego obozu prodemokratycznego, którego zaistnienie mogłoby też wpłynąć na ustawienie dyskursu w kampanii prezydenckiej i parlamentarnej, została zmarnowana. Dlatego nie uważam tej demonstracji za dobry pomysł.

Nie lubię stadności myślenia, więc będę przebywał raz po jednej, raz po drugiej stronie barykady.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka